W mediach króluje hurra-optymizm dotyczący rozpoczynających się jutro mistrzostw Europy.
Przy okazji oglądania meczów zastanówmy się jak EURO 2012 wygląda z ekonomicznego punktu widzenia.
Wszyscy wiemy, czym skończył się boom-infrastrukturalny w Hiszpanii. Oby w Polsce nie było podobnie.
Temat był już podejmowany, ale podbijam go ze względu na aktualność.
http://biznes.onet.pl/co-nam-zostalo-z-planow-na-euro-2012,18493,5152336,3000016,10,1,news-detal
Wawrzyniec, Kuba, Tomek, Magnus
Przy okazji oglądania meczów zastanówmy się jak EURO 2012 wygląda z ekonomicznego punktu widzenia.
Wszyscy wiemy, czym skończył się boom-infrastrukturalny w Hiszpanii. Oby w Polsce nie było podobnie.
Temat był już podejmowany, ale podbijam go ze względu na aktualność.
http://biznes.onet.pl/co-nam-zostalo-z-planow-na-euro-2012,18493,5152336,3000016,10,1,news-detal
Wawrzyniec, Kuba, Tomek, Magnus
Nawiązując do tematu różnic w mechanizmach powstawania wartości dodanej na skutek inwestycji prywatnych oraz na skutek konsumpcji:
OdpowiedzUsuńJeżeli wziąć pod uwagę wartość dodaną w rozumieniu ekonomii społecznej, czyli wszystko to co wykracza poza założenia ściśle związane z produkowaniem jakiegoś dobra (np. zatrudnianie osób w trudnej sytuacji majątkowej, wspieranie produkcji regionalnej, wykorzystywanie ekologicznych metod produkcji) to inwestycja prywatna jaką jest Euro 2012 (chociaż nie wiem czy można w tak prosty sposób sklasyfikować UEFA jako podmiot prywatny) raczej hamuje powstawanie wartości dodanej. Jako przykład przywołałbym wolontariat społeczny, który pracuje na korzyść organizatora (uczestnicy twierdzą, że biorą w nim udział ze względu na rozwój osobisty i promocję Polski) i jest dla niego zupełnie darmowy. Oprócz tego, że UEFA nie zostawi w Polsce dobrowolnie żadnych środków pieniężnych lub wartości w innej formie, to dodatkowo została zwolniona z płacenia podatku dochodowego i VAT.
Jeżeli macie przykłady potwierdzające lub zaprzeczające temu co napisałem, to zapraszam do dyskusji.
Kuba T.
Najprostszą różnicą w mechanizmach oddzialywania inwestycji prywatnych i konsumpcji na powstawanie wartosci dodanej są skutki tego procesu. Konsumpcja przy tego typu imprezach to działanie krótkotrwałe, szał potrwa miesiąc. Inwestycje prywatne w znacznie większym stopniu przyczyniają się do tworzenia wartości dodanej, gdyż mają bardziej trwałe oddziaływanie an gospodarkę. Oczywiście imprezie takiej jak Euro 2012 może towarzyszyć szereg inwestycji nieudanych i nietrafionych. Przykładowo: hotele w moim skromnym mieście(Wieliczka) poprawiły standard zakwaterowania(wyremontowały pokoje etc.) tylko dlatego, że spodziewano się od 6-12 tysięcy Włochów w naszym mieście z racji tego że reprezentacja ma u nas bazę treningową. Tymczasem wbrew oczekiwaniom Włochów przyjechało bardzo mało. Pokoje przy cenach podniesionych o 200% stoją pusto.
OdpowiedzUsuńWawrzyniec
Wawrzyniec zwrócił uwagę na bardzo ważną rzecz - krótkotrwałość przyrostu wartości dodanej przy takich imprezach masowych jak Euro. Konsumpcja momentalnie spadnie w chwili odpadnięcia Polaków z turnieju (życzymy sobie oczywiście, by stało się to dopiero 1 lipca w Kijowie, jednak bądźmy realistami) - popyt na gadżety kibicowskie spadnie do zera, bary i puby nie będą tak obłożone, nie będzie problemem znalezienie wolnej taksówki po obejrzeniu meczu na Błoniach, w sklepach nie będzie brakować najpopularniejszego napoju orzeźwiającego. W związku z tym inwestycje prywatne, które zostały podjęte w związku z mistrzostwami także przestaną wpływać na wzrost wartości dodanej. Podsumowując - przedsiębiorcy niech się cieszą z zysków, póki mają z czego. Po Euro szał związany z piłką minie, a my zostaniemy z problemami utrzymania stadionów i rozlatującymi się, "sklejanymi na szybko" autostradami, a tysiące osób, które znalazły zatrudnienie na czas mistrzostw, znów zasilą szeregi bezrobotnych. Źródłem wartości dodanej jest praca, której oni nie będą już wykonywać.
OdpowiedzUsuńTomek
Odniosę się do wymienionego przez Wawrzyńca argumentu, który przynajmniej zrozumiałem jako bezsensowność inwestycji prywatnych przedsiębiorców. Jest to jedynie wynik błędnej kalkulacji i złego przygotowania. Prywatnych przedsiębiorców ogarnął 'euro-szał' i zaczęli wkładać, mówiąc kolokwialnym językiem, pieniądze w co popadnie. Bez konkretnych wyliczeń, bez jakiegokolwiek przygotowania czy pomyślunku. W internecie znajdują się ogólnodostępne dane z poprzednich imprez, które mogą posłużyć przedsiębiorcom jako wyznacznik czego mogą się spodziewać. Niestety większość Polaków uniosło się samą ideą Euro 2012 i popełniło błąd. Należy czekać jedynie na malkontenctwo, narzekanie i krytykę skierowaną do rządu po całej imprezie. Kolejny problem - infrastruktura. Rzecz jasna przewidywania polityków co do budowy są zawsze przesadzone, należy mieć wzgląd na to, nie budujemy dróg tylko na Euro. Cała gorączka o infrastrukturę jest nieco przesadzona. Jednak patrząc z drugiej strony, obserwując posuwające się prace i ich tempo poziom irytacji wzrasta. Ciekawym przykładem są hiszpańskie firmy budowlane, które w obliczu kryzysu obecnie przy chociażby modernizacji metra pracują 24 godziny na dobę, w Polsce jest to nie do pomyślenia.
OdpowiedzUsuń