Banki centralne arbitralnie kształtują stopy procentowe (czyli cenę
pieniądza), a czasem wręcz bezpośrednio zwiększają ilość pieniądza
funkcjonującego w gospodarce. To właśnie coraz większa podaż wirtualnego
(już nawet nie papierowego) pieniądza prowadzi do coraz wyższych cen
towarów i usług. Zwiększenie ilości pieniądza przy stałej ilości
realnych dóbr zgodnie z prawem popytu i podaży prowadzi do wzrostu cen
tych drugich.
W Polsce za inflację i wzrost cen odpowiedzialny jest Narodowy Bank Polski, który poprzez decyzje podejmowane przez Radę Polityki Pieniężnej pośrednio kształtuje ilość dostępnego pieniądza. Obecnie polskiej waluty przybywa w tempie 10% rocznie. W tym samym czasie gospodarka rozwija się w tempie niższym niż 5% rocznie. Różnica pomiędzy tymi wartościami jest faktyczną miarą inflacji, rozumianej jako proces spadku siły nabywczej pieniądza. Rosnące ceny są tylko odzwierciedleniem skali procesów inflacyjnych i nie stanowią inflacji samej w sobie. To nie rosnące ceny napędzają inflację, tylko inflacja napędza wzrost cen.
Według danych NBP w 2011 roku w polskiej gospodarce funkcjonowało 768,9 miliardów złotych. To suma całej gotówki w obiegu i depozytów złożonych w bankach . Od 2000 roku ilość pieniądza w Polsce zwiększyła się 2,6-krotnie, co oznacza wzrost o blisko 470 miliardów złotych. W tym samym czasie realny produkt krajowy brutto zwiększył się niespełna 1,5-krotnie. Jeśli wierzyć statystykom GUS-u i NBP, to w ciągu dekady ceny wzrosły średnio o 75%. Złotówka z roku 2000 ma obecnie siłę nabywczą równą 57 groszom.
Jeżeli nawet Radzie Polityki Pieniężnej uda się sprowadzić wskaźnik CPI (mierzący wzrost cen dóbr konsumpcyjnych) do ustawowego celu 2,5% i utrzymać go na tym poziomie przez następną dekadę, to i tak wartość polskiego pieniądza spadnie dramatycznie. Przez 10 lat ceny wzrosną o 28%, a siła nabywcza każdej złotówki zmniejszy się do 78 groszy. Koszyk dóbr, na który 10 lat temu wydawaliśmy 100 złotych, w 2020 roku będzie nas kosztował 223,83 złote.
Sara, Diana, Katarzyna, Marta
W Polsce za inflację i wzrost cen odpowiedzialny jest Narodowy Bank Polski, który poprzez decyzje podejmowane przez Radę Polityki Pieniężnej pośrednio kształtuje ilość dostępnego pieniądza. Obecnie polskiej waluty przybywa w tempie 10% rocznie. W tym samym czasie gospodarka rozwija się w tempie niższym niż 5% rocznie. Różnica pomiędzy tymi wartościami jest faktyczną miarą inflacji, rozumianej jako proces spadku siły nabywczej pieniądza. Rosnące ceny są tylko odzwierciedleniem skali procesów inflacyjnych i nie stanowią inflacji samej w sobie. To nie rosnące ceny napędzają inflację, tylko inflacja napędza wzrost cen.
Według danych NBP w 2011 roku w polskiej gospodarce funkcjonowało 768,9 miliardów złotych. To suma całej gotówki w obiegu i depozytów złożonych w bankach . Od 2000 roku ilość pieniądza w Polsce zwiększyła się 2,6-krotnie, co oznacza wzrost o blisko 470 miliardów złotych. W tym samym czasie realny produkt krajowy brutto zwiększył się niespełna 1,5-krotnie. Jeśli wierzyć statystykom GUS-u i NBP, to w ciągu dekady ceny wzrosły średnio o 75%. Złotówka z roku 2000 ma obecnie siłę nabywczą równą 57 groszom.
Jeżeli nawet Radzie Polityki Pieniężnej uda się sprowadzić wskaźnik CPI (mierzący wzrost cen dóbr konsumpcyjnych) do ustawowego celu 2,5% i utrzymać go na tym poziomie przez następną dekadę, to i tak wartość polskiego pieniądza spadnie dramatycznie. Przez 10 lat ceny wzrosną o 28%, a siła nabywcza każdej złotówki zmniejszy się do 78 groszy. Koszyk dóbr, na który 10 lat temu wydawaliśmy 100 złotych, w 2020 roku będzie nas kosztował 223,83 złote.
Sara, Diana, Katarzyna, Marta
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz